Moja historia nie będzie oryginalna może tylko miejsce operacji inne.
Diagnoza: wrodzona dysplazja lewego stawu biodrowego. Oczywiście jako niemowlę byłam leczona poduszką Frejki, szelkami Pavika- które niestety przysporzyłam mi sporo dodatkowego bólu. Gdy lekarz zakładał mi szelki za mocno je naciągnął i wypadły mi 3 dyski Płakałam dzień i noc a rodzice nie wiedzieli co się ze mną dzieje. Ostatecznie wylądowałam u miejscowego "osteopaty". Pani nastawiła mi dyski i staw biodrowy. Od tamtego czasu aż do drugiego roku stawów mogę po wiedzieć, że zapomniałam o chorobie. Zaczęły się jakieś dolegliwości ale nie mogę powiedzieć, że były dla mnie uciążliwe. W ciągu tych 3 lat od kiedy zaczęłam czuć pewien dyskomfort mogę policzyć na palcach jednej ręki sytuacje w których nie wiedziałam co się dzieje z moim ciałem.
Rok temu postanowiłam udać się do lekarza i sprawdzić co się dzieje w moim stawie. Gdy lekarz obejrzał moje zdjęcie rtg powiedział, że do 30-stki moje biodro powinno wytrzymać a później czeka mnie endoproteza. Nie było to dla mnie zaskoczenie bo wiedziałam, że prędzej czy później będzie mnie to czekać. Zszokowana byłam tylko tym, że wg lekarza nastąpi to tak szybko...
Oczywiście nie zaprzestałam na opinii jednego lekarza. Po jednym z wykładów z ortopedii i traumatologii podeszłam do wykładowcy z pytaniem czy nie mógłby zerknąć na moje prześwietlenie. Prof. Dragan jest świetnym lekarzem z powołanie i nigdy nie odmawia swoim studentom, dlatego bez problemów wyraził zgodę. Gdy zobaczył moje zdjęcie pierwszy raz powiedział, że musi się zastanowić i żebym wpadła za 2 tyg. W między czasie skontaktował się z prof. Czubakiem z prośbą o jego opinię. Zdanie prof. Czubaka poznałam czytając prywatne sms-y profesorów Byłam tym tak zaaferowana, że z sms-a o pojemności co najmniej 4 wiadomości zapamiętałam tylko tyle, że po operacji w przeciągu 6 miesięcy będę mogła wrócić do czynnego uprawiania sportu.
Teraz decyzja należała do mnie. Prof. wytłumaczył mi pokrótce na czym operacja polega. To było w listopadzie 2008 roku. Miałam czas na podjęcie decyzji do kwietnia. Zastanawiałam się bardzo długo, myślałam po co mi to teraz przecież tak na prawdę do mnie to biodro nie boli; biegam gram w siatkówkę, pływam i nigdy po tych czynnościach nie uskarżałam się na żadne dolegliwości. Wszyscy w koło mnie namawiali. Mówili, że mam świetne możliwości, że będzie mnie operować wybitny specjalista, że nie mam się czego obawiać, że dostałam wybór czy chcę być operowana w Otwocku czy może we Wrocławiu. Tylko, że to ja miałam być wyjęta z życia przez kilkanaście tyg. , to ja będę musiała się męczyć, walczyć z bólem, z moimi słabościami i lenistwem. Ale tego nikt nie widział, wszyscy widzieli tylko świetnych lekarzy i nie rozumieli moich obaw i wahania. Pod koniec marca podjęłam bardzo spontanicznie decyzję, że zgadzam się na operacje. Data operacji została wyznaczona na poniedziałek 22 czerwca 2009 roku tuż po sesji na uczelni.
Operację miałam w szpitalu klinicznym we Wrocławiu. Czyli jako nieliczna a może jedyna na forum byłam operowana poza Otwockiem. Prof. Czubak przeprowadził w tym dniu dwie pokazowe operacji. Ja byłam jako druga, pierwszą prof. operował 15-letnią Martę z Wrocławia. Ponieważ wiedziałam, że prof. będzie chciał mnie poznać ( niestety nie miałam okazji poznać i rozmawiać z prof. wcześniej) i zamienić dwa zdania przed operacji wstałam o 6 rano, żeby się wykapać i przygotować psychicznie i fizycznie do spotkania. To był w sumie jedyny stresujący moment- oczekiwanie na wizytę. Gdy prof. do mnie zawitał chwilka rozmowy, badanie, szybka konkretna diagnoza i opis zabiegu. Prof. Stwierdził u mnie resztkową dysplazję lewego stawu biodrowego, dodał jeszcze że na zdjęciu ta dysplazja jest „ukryta” i jest nawet gorsza od tej dobrze widocznej na zdjęciach.
Teraz jeszcze oczekiwanie do godz. 11 na panie pielęgniarki. Ale naprawdę muszę przyznać, że się wcale nie denerwowałam. Leżałam w sali z dziewczyną z mojej uczelni wiec było o czym rozmawiać. Przed operacja dostałam prawdopodobnie „głupiego Jasia”. Piszę prawdopodobnie bo nie czułam żadnej różnicy po jego zażyciu.
Sam proces znieczulania poszedł gładko, cały czas się uśmiechałam i rozmawiałam z panią anestezjolog. Na sali operacyjnej była włączona kamera, podłączona do monitora. Dzięki temu całą operację obserwowałam, przegapiłam tylko moment cięcia… Zaskoczyłam sama siebie brakiem zdenerwowania, spokojem i trzeźwością podczas wszystkich czynności związanych z operacją.
Niestety po przyjeździe na salę chorych znieczulenie dało o sobie znać i zaczęły się nudności i wymioty. Na szczęście nic mnie przy tym nie bolało mimo tego, że musiałam się przekręcić na bok. Pierwszej nocy nie przespałam ale nie z powodu bólu, generalnie bardzo dobrze czułam się na drugi dzień i nie odczuwał silnego bólu. Niestety we wtorek na noc dostałam tramal… Owszem przespałam całą noc ale następnego dnia nie czuła się za dobrze.. Miałam nudności i zawroty głowy. Lekarze sądzili, że to z powodu niskiej hemoglobiny 8,5; i podali mi dwie jednostki krwi i nie pozwolili do końca dnia wstać z łóżka. W środę na noc sama poprosiłam o tramal chcą przespać cała noc i w czwartek miałam powtórkę z rozrywki ale ponieważ bardzo chciałam już wstać z łóżka poprosiłam pielęgniarki o coś dzięki czemu moje nudności i zawroty głowy miną. I tak mój pierwszy spacer odbył się dopiero w czwartek. Chodziło mi się dobrze, w sumie nic mnie nie bolało. W piątek zaliczyłam jedną kondygnację schodów i była z siebie dumna. Był też pierwszy prysznic i przygotowania do wyjścia do domu. Przyjechali po mnie ok. 16. Siedziałam na tylnym siedzeniu z wyciągniętymi nogami. Podróż zniosłam dobrze pomimo tego, że trwała 4 godz. Szczęśliwa byłam w swoim domku, myślałam że z każdym dniem będzie coraz lepiej…
W sobotę rano wstałam poszłam o kulach do toalety i nic nie wskazywało na to co się później miało stać. Zostałam sama w domu bo mama zapomniała czegoś ze sklepu, jednocześnie zostawiła gotujący się garnek. Ponieważ jej nieobecność się przedłużała a w garnku coraz bardziej bulgotało postanowiłam wstać i wyłączyć gaz. Doszłam do kuchni, wyłączyłam gaz, napełniłam czajnik wodą i się zaczęło. Zrobiło mi się strasznie gorąco, mglisto przed oczami i wiedziałam czym się to skończy. Usłyszałam, że ktoś otwiera drzwi do domu, zdążyłam krzyknąć „ szybko bo się źle czuję”. Ocknęłam się na podłodze, klęcząc na kolanach. Mama w panice zadzwoniła po sąsiadów, żeby pomogli mi wstać. Ponoć byłam zielona, cała zlana potem ale i tak miałam na tyle trzeźwy umysł, żeby uspokajać mamę, że nic się nie stało. Gdyby nie mama to nie wiem jak by się to skończyło. Z jej relacji wynika, że osunęłam się na jej rękach i chyba tylko dzięki temu dobrze się to skończyło. Resztę dnia spędziłam w łóżku. Gorączkowałam przez cały weekend przez co byłam bardzo słaba, próbowała wstać w niedziele rano z łóżka ale nie wytrzymałam więcej niż 1 min. W niedziele wieczorem spadłą mi gorączka i od razu lepiej się poczułam wieczorkiem przespacerowałam się po pokoju. Od tej pory z dnia na dzień czuję się lepiej.
Niestety muszę przyznać, że jestem dość leniwa jeśli chodzi o ćwiczenia nogi operowanej , mimo to widzę postępy z dna na dzień. Dziś mija 16 dni od operacji mam co do siebie wiele zastrzeżeń, wydaje mi się, że powinnam umieć już więcej, że więcej rzeczy powinno być dla mnie dostępnych ale może za wiele i za szybko bym chciała…
PS. mam nadzieję, że nie zanudzam zbyt długą relacją
Ostatnio zmieniony przez AgaW Czw 21 Lip, 2011, w caoci zmieniany 5 razy
Witaj Aniu! Twoja historia jak i zabieg jest inna od naszych. A to dlatego, że byłaś ewidentnym modelem profesora Czubaka! Zazdroszczę Ci możliwości oglądania operacji life dzięki kamerze. Ja też chciałam wiedzieć operację z punktu widzenia lekarzy, ale po krótkim zastanowieniu się nad moją prośbą profesor jednak się nie zgodził Cieszę się, że wszystko u Ciebie dobrze.Teraz z każdym dniem będziesz czuła przypływ sił i energii Większość operowanych w tym czasie ma tzw. pooperacyjne ADHD i wprost nie może usiedzieć w jednym miejscu. Energia rozpiera! Czego serdecznie Ci życzę. Relacjonuj nam na bieżąco jak się czujesz i co już jest w Twoim zasięgu możliwości. A rehabilitacji nie odpuszczaj! Znasz moje zdanie na ten temat Gorące uściski dla Ciebie nasza nowa Osteotomiaczko!
Dziewczyny - bardzo dobrze, że się zdecydowałyście - jak byłam waszym wieku, ta metoda nie była chyba jeszcze znana - może dzisiaj moje stawy byłyby w lepszym stanie. Trzymam za Was kciuki, aby Wasze naprawione bioderka służyły Wam do końca długiego, szczęśliwego życia .
Ciekawe - ile lat ma najstarszy pacjent operowany tą metodą?
Byłoby to ciekawe – drugie moje biodro również jest dysplastyczne, ale jest w zdecydowanie lepszej kondycji – może zamiast kapoplastyki kwalifikowałoby się na tą metodę. Głowa troszkę wystaje poza panewkę – może wystarczy troszkę berecik przekrzywić .
Hej zozo wiek nie jest tu chyba głównym argumentem. Dwa lata temu na oddziale była kobitka mniej więcej w Twoim wieku i właśnie po ganzu. Warto zawalczyć
Aniu! Co u Ciebie? Niebawem mija u Ciebie 5 miesięcy po operacji metodą osteotomii okołopanewkowej. Osobiście jestem bardzo ciekawa jak się czujesz i jak wygląda Twój powrót do sprawności. Napisz nam co słychać. Jak się mają Twoje bioderka. Napisz koniecznie
Pozdrowienia dla Ciebie!
Hej Katja:) Szczerze powiedziawszy to gdyby nie ty to nawet bym nie wiedziała, że to już 5 miesięcy minęło. Żyję z dnia na dzień i nie zwracam uwagi na datę. Podsumowują ten cały okres po operacji to muszę przyznać, że jest fajnie, choć był moment, że trochę żałowałam decyzji o operacji. A to dla tego, że operowana byłam w momencie, gdy moja noga nie dawała prawie w ogóle o sobie znać, wiec wszystkie ograniczenia, które miałam po odstawieniu kul bardzo mnie irytowały.
Kule odstawiłam po niecałych 3 miesiącach, dokładnie rzecz ujmując w czwartek a w poniedziałek pojechałam do pracy w sanatorium w Dusznikach Zdroju i dzień w dzień latałam wokół pensjonariuszy i racząc ich okładami z borowinki czy „traktując prądem” ( mam na myśli elektrolecznictwo ). Sama przy okazji zaaplikowałam sobie codzienną krioterapię miejscową, magnoterapie i lampę bioptro na moje bioderko w ramach mojej rehabilitacji. A po godzinach pracy chodziłam z koleżankami po górach i zwiedzałyśmy okolicę. Tydzień po odstawieniu kul szlałam na pakiecie na impercie integracyjnej kuracjuszy. Trochę się bałam, czy aby nie przesadzam i że się dla mnie zle skończy, ale było to silniejsze ode mnie. 2 tygodnie po odstawieniu kul grałam w siatkówkę w pierwszym meczu się pilnowałam i nie przesadzałam na boisko, ale przy kolejnych grach trochę mnie poniosło i grałam tak na 80% moich możliwości. Siatkówka jest rzeczą, której nie potrafię sobie odmówić, nie potrafię siedzieć bez czynnie, gdy jest wolne miejsce na parkiecie:) Na szczęście wszystko było ok, zafundowałam sobie dłuższe mrożenie i było dobrze.
Pamiętam pierwsze biegi na tramwaj na początku października i dziwny ból na przedniej górnej części ud, wg mnie było to spowodowane osłabieniem siły mięśniowej ,bo przy każdym kolejnym biegiem na tramwaj ból znikał a teraz już go nie ma. Z takich negatywnych rzeczy, które mam w spadku po operacji to przykurcze nogi operowanej, zaburzenia czucia na przedniej części uda, wyczuwalną przez skórę śrubki kilka zbędnych kilogramów... Oczywiście przykurcze i zbędne kg są tylko i wyłącznie z mojej winy, bo nie miałam czasu, a może chęci żeby coś z tym zrobić. Teraz powoli zabieram się za siebie, walcze w oponkami na brzuchu i przykurczami. Chodzę ragularnie na basen i zaczęłam w tym tyg. pilates poprawiam swoją kondycję wygląd i samopoczucie. Przeczulica na udzie zmniejsza swój wymiar zarówno w objętym obszarze, jaki i samym odczuciem. Wystająca śrubka spowodowała, że od dnia operacji nie noszę pasków do spodni, bo jest to bardzo nieprzyjemne i niestety niektóre spodnie spadają z tyłeczka
W życiu codziennym nie odczuwam, żadnych niedogodnień, żyję i funkcjonuję tak samo jak przed operacją a na parkiecie szaleję chyba jeszcze bardziej Niestety muszę się przyznać, że moja rehabilitacja skończyła sie w połowie września, po odstawieniu kul; nie miałam za bardzo możliwości lokalowych do wykonywania zaleconych ćwiczeń. Pocieszam się tym, że operacja była przeprowadzona na tyle wcześnie, że ból biodra na spowodował u mnie utrwalonych negatywnych wzorców ruchowych, z którymi musiała bym walczyć. Jest mi dodatkowo wstyd z powodu tego, że w czerwcu przyszłego roku bronię pracę magisterską na kierunku fizjoterapii; ale jak to mówią szewc bez butów chodzi.
Teraz, żyję myślmi kolejnej operacji, czyli wyjęcia śrubek, chciałabym to zrobić na wiosnę i cały swój plan na studia dostosowuję do tej decyzji. Chcę to w miarę możliwości zrobić jak najszybciej, by dziury po śrubkach szyciutko wypełniły się nową tk. kostną i by następne wakacje były już normalne
Ostatnio zmieniony przez AgaW Pon 23 Lis, 2009, w caoci zmieniany 1 raz
Brawo Aniu
Cieszę się, że czujesz się tak dobrze, że normalnie żyjesz.
Trochę jestem zaskoczona tym, że studiujesz medyczny kierunek, a tak bardzo się forsujesz...
Ja bym się nie odważyła, bo to ryzykowne jednak...ale ja to ja a Ty to Ty
Bądź ostrożna, bo to jednak aż i dopiero 5 miesięcy po operacji...
Mam nadzieję, że będziesz coraz bardziej sprawna a po wyjęciu śrubek spędziesz wspaniałe wakacje
_________________ *...Mamy możliwość wyboru jak wykorzystać swój czas...*...MOJA HISTORIA...*
Dzięki dziewczyny
A co do forsowania się- ja do tego tak nie podchodzę poprostu czuję, że jest ok i że mogę sobie na to pozwolić. A tym bardziej, że noga nie daje o sobie znać nawet po całonocnych szaleństwach na parkiecie, a skoro nie ma sprzeciwu to tym bardziej nie mam się czym martwić i ograniczać. Wir zajęć na uczelni, praktyki stażowe i inne rzeczy spowodowały to, że już dawno zapomniałam o przebytej operacji. Teraz jedyne o czym myślę to o pozbyciu się śrubek:) I co i rusz przybliżam ten moment. Najbliższą kontrolę mam 9 grudnia i myślę, że umówię się na luty aby je wyjąć
Ostatnio zmieniony przez AgaW Wto 24 Lis, 2009, w caoci zmieniany 1 raz
Intensywnie żyjesz ale gdyby cokolwiek się działo odpoczywaj i uważaj na przeciążenia
Wspaniale, że jesteś zdrowa! Że cieszysz się życiem, że nic Ci nie dokucza...oby już było tak zawsze !
_________________ *...Mamy możliwość wyboru jak wykorzystać swój czas...*...MOJA HISTORIA...*
Status: Endo x 2
Doczya: 03 Gru 2009 Posty: 2626 Skd: z Polski
Wysany: Czw 10 Gru, 2009
Aniu i jak po kontroli?
Cytat:
Przed operacja dostałam prawdopodobnie „głupiego Jasia”. Piszę prawdopodobnie bo nie czułam żadnej różnicy po jego zażyciu.
to się tylko tak wydaje hehehe
jedna pani też dostała tego głupiego jasia, pojechała na zabieg, ale ją cofnęli z powodu złych wyników...jak wróciła, to sama nie dała rady iść, a język jej się tak plątał, że szok