Cześć wszystkim jak wiecie jestem 4 miesiące od wyciągnięcia zespolenia po Ganzu wczoraj całkowicie bez asekuracji kogokolwiek wyszłam sama na spacer o kulach. No może nie zupełnie sama koleżanka szła obok, ale nie trzymała mnie nie asekurowała jak dotychczas.
Udało się nie było żadnej wywrotki Chociaż jeszcze strach przed upadkiem we mnie siedzi. Mam wrażenie że musiała bym się przewrócić żeby to pokonać żeby nabrać pewności, że jeśli taka sytułacja będzie mieć miejsce to nic się nie stanie.
Rzecz jasna nie zrobie tego specjalnie, ale to chyba jak z jazdą na koniu dopuki z niego nie spadniesz nigdy tak naprawdę nie nauczysz się jeżdzić .
Co do chodu wszyscy mówią że chodzę lepiej jak przed operacją prosto i ładnie. sama widze efekty i zmiane chodu ale potwierdzenie innych daje mi wiele radości i motywacji moja ciężka praca nie idzie w las.
Bólu nie odczuwam jak przypomne sobie to że przed operacją przejście 15 metrów kosztowało mnie. Mase bólu tak teraz jestem zaskoczona że mogę sobie pozwolić na 2 godzinny spacer albo przejście dłuższego dystansu bez jakiegokolwiek bólu. Aż sama jestem w szoku. I nie mogę w to jeszcze uwierzyć
Troszkę mnie nie było, ale ciągle coś wypada...Zus ciąga mnie po komisjach, walczę z chirurgiem naczyniowym, rehabilituje się i tak jakoś czas umyka...
Mój staw ma się coraz lepiej, czasem pobolewa kręgosłup, ale wszystko jest do wytrzymania:) Rehabilituje się w domu, chociaż ostatnio odwiedziłam nawet naszego
P. Kubę i myślę ,że jeszcze do niego wrócę:) Zaliczyłam też mały upadek, ale mam nadzieję, że nic tam się nie poruszyło. Za tydzień mam wizytę kontrolną, to będę wszystko wiedziała. Umówię się też na wyjęcie śróbek, bo muszę szukać nowej pracy i chcę to wszystko jakoś sobie zaplanować.
Z zakrzepica powoli do przodu. Przestałam brać już Sintrom i przeszłam na końcową kurację i całe szczęście, bo niestety włosy wypadały mi maskarycznie. Teraz wreszcie wszystko wraca do normy. Mam nadzieję, że do końca roku zakończę tę mękę. Najgorsze jest to, że nie mogę zrobić badań dot., wrodzonej trombofilii, bo wykonuje je centrum onkologii, a lekarz nie ma podstaw ,żeby mnie na nie skierować, bo to dopiero pierwsza zakrzepica w moim życiu. Nie rozumiem tego i nigdy nie zrozumiem. Muszę przejść druga , a może i trzecią ,żebym mogła wykonać takie badania. W każdym razie wszystkie badania są teraz prawidłowe, nawet USG Dopplera:), co mnie cieszy niezmiernie. Szkoda tylko, że za każdym razem muszę każdemu lekarzowi tłumaczyć moją historię choroby, byłoby łatwiej gdyby chirurg naczyniowy współpracował z oddziałem IB, a dokładniej z pacjentami z powikłaniami w postaci zakrzepicy. Z pewnością mój chirurg będzie chciał zabezpieczyć mnie przed wyjęciem śrób wzmożoną profilaktyką , żeby uniknąć ponownie zakrzepicy.
W przyszłym tygodniu wracam na rehabilitację do ośrodka, ale będę dojeżdżać, także mam nadzieję znaleźć chwilkę , żeby więcej popisać.
No już kawałek czasu nie zaglądałem na forum. Ale pewna osoba przypominała mi i namówiła mnie bym napisał pare słów od siebie jak u mnie przebiega proces "rekonwalescencji"
Otóż chodzę na rehabilitację regularnie, codziennie ćwiczę i takie tam. Chodzę na basen ale głównie przesiaduję w baseniku niedużym a ciepłą wodą i bąbelkami a to dlatego bo nie umiem pływać, ide na dno jak kamień . Ogólnie mówiąc z nogą jest coraz lepiej jest coraz silniejsza, praktycznie mógł bym spokojnie odłożyć już kule (co prawda po domu juz zasuwam bez bo chodzenie z nimi jest już trochę męczące i dokuczliwe ) ale na spacery i na wypady do miasta jednak je biorę. Co prawda jeszcze biegać nie mogę ale i do tego myślę że kiedyś dojdę
Jednak jak kiedyś już w pewnym temacie pisałem o komplikacjach pooperacyjnych w kwestii sztywniejącej nogi na zimnie. Otóż ten problem niestety nadal występuje, z tym że już trochę lżej niż kiedyś, ale aby trochę. Pomaga mi w niwelowaniu go jedynie bardzo ciepłe ubranie się. Wtedy daję radę bez problemu chodzić. Ale te bardzo ciepłe ubieranie się jest trochę też męczące bo np jak wchodzę do sklepu czy gdzie... to idzie się ugotować heh.
No to już kończę tego posta. Śrubki nie wiem kiedy będę miał wyciągnięte ale mam nadzieje ze jak najszybciej. Mam także nadzieję że wszystkim forumowiczom operacje bioderek pomagają i że czują się coraz lepiej.
Super, że jest coraz lepiej!
Ile jesteś teraz po operacji?
Fajnie, że napisałeś jak się czujesz. Coś czuję, że już niedługo nam ogłosisz nowię że rozstajesz się z kulami!
Powodzenia i dalszych sukcesów życzę!
_________________ *...Mamy możliwość wyboru jak wykorzystać swój czas...*...MOJA HISTORIA...*
Noo operacja była już kawałek czasu temu a dokładniej 29 czerwca czyli jakieś 4,5 miesiąca temu. Co do kul.. no w sumie mógł bym je już odrzucić ale jak pisałem wole jeszcze troszkę poczekać
I dziękuję za te życzenia
heloł
dawno mnie nie było ale mam nadzieję, że już zagoszczę na dłużej.
pierwsze co musze zrobić, to nawiązać do postu rafcik_er. operację przeszłam tylko 7 dni po Tobie, a bez kul chodzę juz od hmm połowy września... w ogóle to wstyd mi jak czytam, Twoje zdrowe podejście. mi zdarzało się już na autobus podbiegać
no i ostatnio odczułam, te moje chojrakowanie. noga boli, a założenie skarpetki na stojąco zaczęło sprawiać problem, całkiem duży. generalnie przy chodzeniu nie odczuwałam bólu, jedynie czasami mięsień dawał o sobie znać. znajomi twierdzą, że chodzę już równo, bez gibania. więc teraz jak odpocznie troche bioderko, biorę sie porządniej za ćwiczenia no i chyba na rechabilitację się zgłoszę gdzieś. 17grudnia kontrola. zobaczymy co profesor powie. ja planuję wyjąć śrubki albo na wiosnę, albo latem, a drugie biodro za rok na wakacje zobaczymy, co na to prof. Czubak
pozdrawiam wszystkich
jeśli macie jakieś rady, co zrobić, żeby było lepiej z chęcią je usłyszę
Euniko -cieszę się, że czujesz się tak dobrze!
Ale dla swojego dobra powinnaś skonsultować swój chód z dobrym fizjoterapeutą! - warto mieć pewność, że chodzisz prawidłowo bo to ma niezmiernie ogromny wpływ na efekt operacji.
Poczytaj sobie dz. kącik rehabilitacji. Powodzenia!
_________________ *...Mamy możliwość wyboru jak wykorzystać swój czas...*...MOJA HISTORIA...*
Eunika witaj ponownie Byłam ciekawa co u ciebie słychać i już wiem. A co do znajomych, którzy twierdzą, ze dobrze chodzisz, to ja tez tak myślałam że dobrze się poruszam, ale Fizkom mnie sprostował aż do bólu Aga W dobrze radzi z tym fizjoterapeuta podpisuję się pod tym rękoma i nogami
_________________ .... Żaden Anioł nie szybuje samotnie......
....Twoja dłoń w mojej dłoni....bezpiecznie:)
A co do znajomych, którzy twierdzą, ze dobrze chodzisz, to ja tez tak myślałam że dobrze się poruszam, ale Fizkom mnie sprostował aż do bólu Aga W dobrze radzi z tym fizjoterapeuta podpisuję się pod tym rękoma i nogami
Jowi mądra głowo dziękuję, napisałaś to co sama chciałam napisać Eunice.
Z tematu "Nasze terminy operacji" przenoszę do Dziennika informację o Reni i jej operacji.
Renia, jak sama Wam pisała nie jest Bioderkowiczem ale z racji iż ma dysplastyczną córkę po dwóch osteotomiach żywo związana jest z tematem bioder i naszym forum. Renia dziś między 8 a 10 rano "pozbyła" się kilku ważnych dla każdej kobiety części organizmu. Ostał jej się tylko 1 jajnik... Operację Reni przeżywałam i nadal przeżywam o wiele trudniej niż własne zabiegi (to chyba tak już zwykle jest)... Najtrudniejsza była dzisiejsza rozmowa telefoniczna z mamą, około 7godzin po zabiegu. Ledwo mówiła... cichutko, ostatnimi siłami prosiła aby nie przyjeżdżać do niej.. "Słyszałam" jak bardzo cierpi. Czułam, że za moment moje serce pęknie na tysiąc kawałków. 2 godziny później nie wytrzymałam napięcia i pobiegłam do szpitala. Na szczęście spała. Tak bardzo dziękowałam w duchu, że śpi. Przynajmniej wtedy ją nie bolało. Wcześniej męczyła się strasznie i wymiotowała, bo bardzo źle zniosła narkozę ogólną. Tylko mogłam sobie wyobrazić jak bardzo bolał ją wtedy rozpłatany szeroko brzuch
Oby przespała teraz całą noc. Zaniosłam jej małą niespodziankę. Zobaczy ją kiedy się obudzi. Wywołałam śliczne zdjęcie jej prawie 2-letniej wnuczki na której punkcie ma bzika. Oprawiłam w fioletową ramkę, na której zamocowałam napis: "Babciu, wracaj do zdrówka!" i dzięki uprzejmości pielęgniarek umieściłam na nocnym stoliczku w sali pooperacyjnej. Mam nadzieję, że kiedy otworzy oczy ta drobnostka wywołana jej bladej twarzy uśmiech.
Wybaczcie, że tak się rozpisałam. Dzięki temu, że mogłam Wam o tym opowiedzieć, jest mi lżej na sercu.
Dziękuję.
Kochana Twoja mama zrobiła kawał dobrej roboty Wychować tak dobrego człowieka to nie lada wyzwanie, a Twojej mamie się udało. Jak opisujesz ją, jej przejścia przed i pooperacyjne oraz nawet o tym zdjęciu , to widać tę Twoją miłość jak na tacy. Na pewno będzie zadowolona z ramki, w końcu babcie są do rozpieszczania wnuczek, więc nic dziwnego, że to jest jej oczko w głowie.
Katju a jak Twoje zdrowie? Czy dbasz w tym tempie też o siebie?
Dziękuję Ci za ciepłe słowa. aż łezka kręci się w oku..
A czy dbam o siebie? Hm.. Chciałabym skłamać i powiedzieć, że tak..
Jeszcze zadbam, kiedyś tam.. obiecuję. Słowo Bioderkowicza!
Buziaki dla Ciebie!