Status: Przed
Doczya: 08 Lut 2014 Posty: 17 Skd: Warszawa
Wysany: Nie 10 Maj, 2015 O tym jak i dlaczego zrezygnowałam z operacji...
Witajcie!
Minęło już trochę czasu od momentu mojego pierwszego logowania na forum...postawiłam wreszcie napisać kilka słów na temat mojego przypadku. Pomyślałam sobie, że być może moja historia w jakimś stopniu będzie dla Was użyteczna, i pomoże lub przynamniej da podstawy do zastanowienia się nad Waszą diagnozą choroby.
Cofnę się trochę do przeszłości:
Od 2011/ 2012 roku jestem bardzo aktywna sportowo- biegam, chodzę na siłownię, jeżdżę na rolkach – codziennie sport i tak do jesieni/zimy 2012. Późną jesienią po każdym biegu zaczynam odczuwać dziwny ból w okolicach prawego biodra (z boku). Początkowo myślałam, że to po prostu jakieś przemęczenie więc nie poddaję się i biegam dalej. Niestety ból staje się coraz gorszy i bardziej intensywny, do tego stopnia że na początku 2013 roku nie jestem w stanie biegać, ponieważ po każdym biegu z bólu kuleję.
Idę do lekarza ortopedy, robią rentgen i wtedy po raz pierwszy słyszę diagnozę: szczątkowa dysplazja prawego stawu biodrowego.... Najbardziej przeraziło mnie to, co usłyszałam jednak później: niestety nic się z tym nie da zrobić, niech pani żyje normalnie, bez obciążania biodra, tak aby wydłużyć czas wstawienia endoprotezy, za ok 10 lat.
Jakiś czas później idę do innego lekarza skonsultować zdjęcie RTG i słyszę dokładnie to samo
Odpuszczam sport, ból jako tako mija, funkcjonuję w miarę normalnie tylko bez sportu niestety....i tak mija cały 2013 rok. Biodro jednak pobolewa, jak za dużo chodzę na obcasach, gdy idę na dłuższy spacer nawet w wygodnych trampkach, gdy śpię na prawym boku, gdy niosę coś cięższego.... Na początku 2014 roku schodzę z 4 piętra z ciężkimi siatkami i znów pojawia się bardzo silny ból, po którym znów kuleję. Nie daje mi to spokoju więc zaczynam szukać w Internecie informacji o mojej dolegliwości.
Trafiam na FORUMBIODERKO
i czytam, czytam, czytam.....z jednej strony jestem przerażona, z drugiej szczęśliwa, że odkryłam taką niesamowitą skarbnicę wiedzy!. Tutaj dowiaduję się o prof.Czubaku. Dzwonię i umawiam się na wizytę – marzec 2013.
Wizyta u prof.Czubaka trwała krótko, spojrzał na zdjęcie RTG, zrobił usg i potwierdził dysplazję stawu oraz zapisał na operację Ganza, która miała się odbyć pod koniec czerwca. Twierdził, że nie ma co czekać, że skoro nie rodziłam dzieci, to lepiej zrobić to przed niż po.
Im więcej czytałam o operacji i rehabilitacji po niej, tym bardziej byłam przerażona i smutna Wtedy gdzieś na forum przeczytałam też, że ważna jest też rehabilitacja PRZED operacją a raczej nauka pewnych umiejętności, które mają ułatwić poruszanie się po operacji. Ponieważ wielu z Was polecała fizjoterapeutę Pana Piotra Komorowskiego (Fizkom) jako świetnego specjalistę umówiłam się na najbliższą możliwą wizytę.
Wizyta wywarła na mnie ogromne wrażenie. Żaden poprzedni lekarz ortopeda czy fizjoterapeuta (a trochę ich było w moim życiu ponieważ miałam złamaną kostkę w nodze, uraz kolana oraz złamany łokieć) nie zajął się mną w sposób tak kompleksowy. Wywiad + badanie nie tylko stawu biodrowego ale de facto całego układu ciała.
Najważniejsze jest to co teraz napiszę: Pan Piotr zasugerował odłożenie operacji w czasie celem przejścia terapii rehabilitacyjnej. Tym samym śmiał postawić inną diagnozę!!! Oczywiście nie wykluczył istnienia szczątkowej dysplazji stawu ale według niego to nie ona była przyczyną bólu w biodrze. Możecie sobie wyobrazić moje zaskoczenie ale też pewnego rodzaju niedowierzanie – przecież 3 lekarzy ortopedów stwierdziło coś innego w tym prof. Czubak!
No nic, stwierdziłam, że lepiej zrobić wszystko co możliwe zanim dam się pokroić i tym samym zgodnie z zaleceniem Pana Piotra rozpoczęłam terapię reh.u Karoliny (Wendy) . Terapia trwała około pół roku, ale muszę powiedzieć, że już po pierwszej wizycie wyszłam jak nowo narodzona! W trakcie terapii wyszły innego rodzaju problemy zdrowotne (zablokowana kostka, pogłębiona lordoza, zła postawa itp), także w miarę możliwości starałyśmy się wspólnie korygować te defekty.
Efektów działania terapii mogłam doświadczyć już podczas jej trwania (przyznaję, że po około 2 miesiącach spotkań z Karoliną zaczęłam powoli biegać – trochę na własne ryzyko...), natomiast rezultaty terapii trwają do dziś, o czym zaraz napiszę. Terapię zakończyłam w sierpniu 2014.
I teraz uwaga, rezultaty terapii:
Od lipca 2014 biegam regularnie 2-3 razy w tygodniu po 5km-10km w całkiem dobrym tempem . Dodatkowo ćwiczę różnego rodzaju intensywne treningi, byłam na nartach, jeżdżę na rolkach, rowerze i NIC MNIE NIE BOLI!!!!!!! Nie pamiętam co to ból biodra.
Nie wiem jak to jest możliwe, nie wiem jak długo to potrwa, ale oby jak najdłużej....! I pomyśleć sobie, że miałam zostać pokrojona podczas gdy teraz biegam jakby nigdy nic!
Chciałam abyście poznali tę moją historię ponieważ być może są takie osoby, które zaufają pierwszej diagnozie i od razu decydują się na operację. Gdyby nie Pan Piotr i Karolina zrobiłabym dokładnie tak samo...
Nie wiem, być może operacja kiedyś będzie mi potrzebna, ale po co się kroić od razu skoro można chodzić przez jakiś czas (mam nadzieję, że długi) bez bólu z własnym biodrem?
Panie Piotrze, nie wiem czy Pan pamięta, ale na konsultacji powiedział mi Pan, że jeszcze będę biegać....wtedy nie wierzyłam, odpowiedziałam jedynie, że chciałabym chodzić, funkcjonować na co dzień bez bólu. Poniekąd pogodziłam się z tym, że o bieganiu mogę zapomnieć... Nie przypuszczałam, że Pana słowa się spełnią aczkolwiek musze przyznać, że wszczepił Pan we mnie wtedy nutkę nadziei....
Chciałam Panu oraz Karolinie z całego serca podziękować, za to, że tak angażujecie się w to forum, za to, że przejmujecie się losem i pomagacie obcym ludziom, oraz za to, że jesteście tak świetnymi specjalistami, na których miałam szczęście trafić
Życzę Wam wszystkiego dobrego!. I aby takich historii jak moja było jak najwięcej
Ines, cieszę się Twoim sukcesem w terapii
Bardzo dobrze że napisałaś o tym wszystkim, ludzie zbyt często myślą że operacja to jedyny ratunek...
Dbaj o siebie, o tą świetną formę
_________________ *...Mamy możliwość wyboru jak wykorzystać swój czas...*...MOJA HISTORIA...*
Status: Osteo. + Endo
Wiek: 54 Doczya: 03 Maj 2015 Posty: 4 Skd: Kraków
Wysany: Pon 11 Maj, 2015
Ines,
Bardzo ciekawa i budująca historia, dająca do myślenia.
Może rzeczywiście pomóc nie jednej osobie. Może i ja się skonsultuję z Panem Piotrem
pozdrawiam Cię serdecznie i gratuluję!
Ines,
Piękna historia. Gratuluję i cieszę się, że tak Ci się "udało". Wyszłaś na razie bez operacji. Twój opis to jeszcze jeden przykład, że należy szukać najlepszych terapeutów i się z nimi konsultować. Taka sugestia przewija się co jakiś czas na Forum. I to jest rzeczywiście bardzo ważne.
Ja też jestem po konsultacji u p. Piotra i zdecydowałam się na terapię. Tylko u mnie, niestety, diagnoza pokrywa się z tym, co mówią ortopedzi - operacja. Ponad 50 lat normalnego życia po nieudanej operacji, nieoszczędzanie stawów i kręgosłupa, a nawet zbytnie przeciążanie, zrobiły swoje. W tej chwili terapia u p. Piotra to przygotowanie do operacji. Wydaje mi się, a nawet mam prawie pewność, że szybciej zacznę chodzić po wymianie stawu . Piszę to dlatego, żeby nikt nie pomyślał, że fizjoterapia, tak jak u Ciebie, może zawsze zastąpić operację. Każdy z nas jest innym przypadkiem i musi się tym pogodzić. Natomiast dobry (najlepszy fizjoterapeuta) pomoże przygotować mięśnie, ścięgna i te powięzi do lepszej kondycji przed i po operacji
Ines,
Dziękuję za bardzo miły post. Gratuluję Tobie i Twojej fizjoterapeutce. Szczerze cieszę się z Twoich osiągnięć. To budujące dla wszystkich, którzy czytają Forum Bioderko. Dla tych, którzy je Tworzą, nie mniej ...........
Skorzystam z okazji i napiszę jeszcze kilka słów.
Bardzo często większość z Was opiera się jedynie na diagnozach stawianych przez lekarzy ortopedów. Jestem ostatnią osobą, która przekreślałaby Ich rolę w procesie leczenia problemów związanych ze stawami biodrowymi. Uważam jednak, że ostateczna ocena możliwych kierunków działania, powinna zostać oparta o jak najszersze spojrzenie. Zarówno fizjoterapeuty, ortopedy jak i osteopaty (kolejność alfabetyczna). Tutaj nie chodzi o wyrywanie sobie wzajemnie pałeczki pierwszeństwa bo ceną jaką przyszłoby za to zapłacić byłoby wasze zdrowie.
Chciałbym powiedzieć głośno to, co od wielu lat leży mi na sercu. Zanim przyjmiecie wiadomość o konieczności operacji, zanim potraktujecie to jako jedyną i właściwą drogę, zanim rehabilitacja zostanie zepchnięta na daleki plan, postarajcie się o możliwie jak najszerszą ocenę waszego problemu. Z punktu widzenia specjalistów różnych dziedzin medycyny. Tylko interdyscyplinarna diagnoza, będzie niosła dla Was najlepsze rozwiązania. Tylko w ten sposób ograniczycie możliwość popełnienie błędu ..........
Status: Przed
Doczya: 08 Lut 2014 Posty: 17 Skd: Warszawa
Wysany: Wto 12 Maj, 2015
Dziękuję Wam wszystkim - cieszę się, że mój post może Wam w jakimś stopniu pomóc...choć zdaję sobie sprawę, ze moja historia jest błaha w porównaniu z innymi tutaj na forum....
Tak jak Fizkom mówi, ważne aby skonsultować sprawę z kilkoma lekarzami różnych specjalizacji.
Tak dokładnie Polecam baaardzo!!! Terapia upłynęła w przemiłej atmosferze
dorotabeata napisa/a:
Ines,
Piękna historia. Gratuluję i cieszę się, że tak Ci się "udało". Wyszłaś na razie bez operacji. Twój opis to jeszcze jeden przykład, że należy szukać najlepszych terapeutów i się z nimi konsultować. Taka sugestia przewija się co jakiś czas na Forum. I to jest rzeczywiście bardzo ważne.
Ja też jestem po konsultacji u p. Piotra i zdecydowałam się na terapię. Tylko u mnie, niestety, diagnoza pokrywa się z tym, co mówią ortopedzi - operacja. Ponad 50 lat normalnego życia po nieudanej operacji, nieoszczędzanie stawów i kręgosłupa, a nawet zbytnie przeciążanie, zrobiły swoje. W tej chwili terapia u p. Piotra to przygotowanie do operacji. Wydaje mi się, a nawet mam prawie pewność, że szybciej zacznę chodzić po wymianie stawu . Piszę to dlatego, żeby nikt nie pomyślał, że fizjoterapia, tak jak u Ciebie, może zawsze zastąpić operację. Każdy z nas jest innym przypadkiem i musi się tym pogodzić. Natomiast dobry (najlepszy fizjoterapeuta) pomoże przygotować mięśnie, ścięgna i te powięzi do lepszej kondycji przed i po operacji
Masz rację - fizjoterapia na pewno nie w każdym przypadku może zastąpić operację. Ale czasami jak widać na moim przypadku niepotrzebnie się tak szybko kroić Nie wiem czy operacja nie będzie mi kiedyś potrzebna...oby nie. Ale jak widać, nie teraz na nią czas. Operacja to powinna być ostateczność, kiedy nie ma już innej metody leczenia.
Trzymam mocno kciuki!!! Będzie dobrze, musi być!, jesteś w bardzo dobrych rękach
Pozdrawiam!
Ines gratuluje i zycze aby operacja nie była nigdy wskazana czytająć takie posty cieszę się ze udałosię Tobie jak i z tego ze na tyle osób po róznych przejściach i chorobach biodra udało śię Tobie bez operacji . Jak dla mnie wzór dla osób co coś w biodrze boli i juz myślą o zabiegu umnie to było potrzebne ale nie kazdy odrazu musi się kroić ....pozdrawiam
_________________ " nie smuć się nie warto ciesz się życiem i kazdą jego chwilą".....» Wieloodłamowo złamana miednica, lewa kończyna krótsza o 4 cm
Status: Inne operacje
Wiek: 57 Doczy: 17 Maj 2015 Posty: 76 Skd: W-M
Wysany: Pon 18 Maj, 2015 Re: O tym jak i dlaczego zrezygnowałam z operacji...
Ines napisa/a:
Witajcie!
po co się kroić od razu skoro można chodzić przez jakiś czas (mam nadzieję, że długi) bez bólu z własnym biodrem?
Ines
Niestety czasami trzeba "się (po)kroić" gdyż jest to najlepsze rozwiązanie (eliminuje szybkie powstanie zwyrodnień po których pozostaje już tylko endoproteza). Ganz pozwala natomiast zachować własne biodro. Oczywiście ustępujące po leczeniu zachowawczym objawy dysplazji pozwalają odłożyć w czasie interwencję chirurgiczną. Jadnak zapewne wcześniej czy później trafisz z powrotem na stół do profesora Czubaka (jeśli na Ganza nie będzie za późno). Radzę do tego czasu dbać o biodro (np. unikać sportów wstrząsowych - np. biegania po betonie, jazdy po muldach czy zmarźlinach, wszelkiego rodzaju skoków itp.)
jestem bardzo aktywna sportowo- biegam, chodzę na siłownię, jeżdżę na rolkach – codziennie sport i tak do jesieni/zimy 2012.
Jeżeli byłaś do tej pory zdrowa, bez wcześniejszych problemów stawowych, to możesz jeszcze długo, bardzo długo obyć się bez krojenia, albo całkiem uniknąć operacji. Musisz tylko przestrzegać zasad i wskazówek swojego terapeuty. To są wspaniali fachowcy, najlepsi w fizjoterapii. Ja jestem po nieudanej operacji a i tak prawie 20 lat chodzę (różnie) od diagnozy, że trzeba wymienić stawy. Dostałaś ogromną szansę, miło poczytać
Serdecznie pozdrawiam
Status: Przed
Doczya: 08 Lut 2014 Posty: 17 Skd: Warszawa
Wysany: Wto 19 Maj, 2015 Re: O tym jak i dlaczego zrezygnowałam z operacji...
andy napisa/a:
Ines napisa/a:
Witajcie!
po co się kroić od razu skoro można chodzić przez jakiś czas (mam nadzieję, że długi) bez bólu z własnym biodrem?
Ines
Niestety czasami trzeba "się (po)kroić" gdyż jest to najlepsze rozwiązanie (eliminuje szybkie powstanie zwyrodnień po których pozostaje już tylko endoproteza). Ganz pozwala natomiast zachować własne biodro. Oczywiście ustępujące po leczeniu zachowawczym objawy dysplazji pozwalają odłożyć w czasie interwencję chirurgiczną. Jadnak zapewne wcześniej czy później trafisz z powrotem na stół do profesora Czubaka (jeśli na Ganza nie będzie za późno). Radzę do tego czasu dbać o biodro (np. unikać sportów wstrząsowych - np. biegania po betonie, jazdy po muldach czy zmarźlinach, wszelkiego rodzaju skoków itp.)
Andy, dziękuje za wpis. W czerwcu zrobię ponowne badanie - rtg + usg stawów, aby zobaczyć czy nastąpiła jakaś zmiana (ostatnie badania mam sprzed ponad 2 lat).
Wiem, że nie powinno się biegać po asfalcie...ja bardzo nie lubię biegać po trawie, bo jest nierówno. Biegam zazwyczaj po ścieżce w parkach, nawet jeśli to ziemia z kamykami to według mnie tak samo twarda jak asfalt więc to mało zmienia.
Oczywiście boję się jakiegoś zwyrodnienia, być może będę musiała zmienić biegi na rower/siłownię lub pływanie...
Zobaczymy co wyjdzie na badaniach.